Przykro mi, ale...

Miał być blog dla rodziny, znajomych i nieznajomych z małymi dziećmi. Wiele bliskich mi osób dowiedziało się o nim. Siedziałem więc, wymyślałem, szperałem, pisałem, publikowałem. Tymczasem, po blisko trzech miesiącach okazało się, że nikt nie ma czasu na to, żeby to wszystko czytać. Nawet w zimowe weekendy. Czyli, tak naprawdę poświęcałem swój czas na pisanie do szuflady. Ale nie o ten czas mi chodzi. Przede wszystkim jest to nie tylko frustrujące lecz i bardzo przykre czekać po każdym opublikowanym artykule na jakąkolwiek reakcję i całymi dniami ... nic. Mam wrażenie, że także nieliczne komentarze Agaty były przeze mnie siłą wymuszone. Nie wiem nawet czy to co wymyślam i proponuję ma jakiś sens, czy się komuś podoba, do czegoś przydaje. Wygląda na to, że nie.
Zaprzestaję więc regularnej publikacji. Jak mnie najdzie wena to wówczas może coś wrzucę...


sobota, 22 lutego 2014

Przygody Mistrza Wilhelma 4

Odcinek czwarty
 
Drugi dzień był już Wilhelm w drodze. Wcześniej, cały długi tydzień, wraz z innymi mieszkańcami Kamiennego Miasta, przeczesywał okolicę w nadziei, że odnajdzie się Klara i jej przybrany brat. Niestety, wszystkie wysiłki spełzły na niczym. O dzieciach burmistrza Kazimierza słuch wszelki zaginął. Wrócili zatem mieszkańcy do swoich zwykłych zajęć, kilka tylko osób nie zaprzestało poszukiwań. Między nimi był i Wilhelm. Mistrz widząc daremny trud szukania na chybił trafił, postanowił udać się na dwór książęcy, aby u mieszkających tam mędrców i wróżbitów szukać pomocy.
Jechał zatem ze sługą swoim, Maciejem, tak szybko jak tylko mogły ich nieść ich rącze rumaki. Przejechali byli wąską drogą pole pełne złocących się kłosów pszenicy i zbliżać się zaczęli do lasu. Zrazu wydawało im się, że widzą jednolitą zieloną ścianę, niebawem jednak drzewa stawały się coraz większe i wyraźniejsze.
- Odpoczniemy trochę na pierwszej napotkanej polanie - rzekł  zwalniając Wilhelm.
- Trzeba jakiegoś potoku poszukać, Panie! - rzekł Maciej. - Wody w workach już niewiele zostało.
- Masz rację, Macieju! Rozglądaj się zatem uważnie, byśmy nie przeoczyli jakiegoś strumienia albo stawu.
Wjechali wolno między drzewa. Słońce przeświecało przez ich korony i w złotych promieniach można było zobaczyć mnóstwo tańczących pyłków. Nagle Maciej wstrzymał konia. Wydało mu się, że między krzewami zasrebrzyło się coś jakby powierzchnia wody pomarszczona lekkimi falami. Skierował tam konia, a po chwili krzyknął:
- Jeziorko tu jest jakieś, Mistrzu! Woda zimna i czysta, da nam wreszcie ochłodę.
Wilhelm podjechał do brzegu i zsiadł z konia. Podszedł do maleńkiego zbiornika, który wydał mu się być po prostu źródełkiem. Stanął tuż nad wodą i nachylił się, by dłonią zaczerpnąć jej nieco.
- Wstrzymaj się, Wilhelmie, na chwilę. Posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. - usłyszał nagle głos jakiś. Podniósł wzrok i ujrzał po drugiej stronie jeziorka dziada proszalnego, którego przyjął był ongiś w swoim domu.
- Jest to, Mistrzu Wilhelmie, źródło zapomnienia. Jeśli napijesz się z niego choć łyk wody, zapomnisz o wszystkim, co dotychczas przeżyłeś. Znikną złe wspomnienia, ale z nimi stracisz również te dobre.
Patrzył Wilhelm na starca nie rozumiejąc, skąd się tam wziął, i dopiero po chwili zrozumiał sens skierowanych do niego słów. Starzec tymczasem dorzucił:
- A może chcesz tego? Znużyło cię może twoje dotychczasowe życie? Napij się zatem, a skończą się wszystkie twoje kłopoty.
- Skończą się moje kłopoty - wyszeptał Wilhelm i nagle otrzeźwiał. - Skończą się te, które sprawiły, że wyjechałem z Kamiennego Miasta, ale pojawią się przecież na ich miejsce nowe. Cóż więc miałbym na tym zyskać? Nic! Mogę tylko stracić, bo zapomnę o wszystkich bliskich mi osobach, zapomnę też o Klarze nieszczęsnej i o Piotrze. Miałżebym ich pozostawić w nieszczęściu? Nie starcze, nie napiję się tej wody, odjadę stąd czym prędzej.
Starzec patrzył przeciągle na Wilhelma, słuchając jego słów, po czym rzekł.
- Jesteś mądrym człowiekiem, Wilhelmie. Jeśli zrobisz tak, jak powiedziałeś, przejdziesz zwycięsko drugą próbę.
- Drugą? - zdziwił się mistrz. - A gdzie pierwsza?
- Pierwszą przebyłeś, gdy samotnie wyruszyłeś na poszukiwanie Klary. Pamiętaj jednak, że te dwie pierwsze zdają się być niczym, w porównaniu z trzecią, która cię jeszcze czeka.
- Skąd wiesz o próbach? - wykrzyknął mistrz. - Kim jesteś?
- Kim jestem, dowiesz się niedługo, ale jeszcze nie dziś. Teraz już jedź. Zanim jednak ruszysz, napełnij mały bukłak wodą ze źródła. Czuję, że przyda ci się ona w przyszłości.  
Wilhelm usłyszał za plecami suchy trzask łamanej gałązki. Odwrócił się, ale to tylko Maciej zbliżał się w jego kierunku. Kiedy Wilhelm spojrzał znowu na drugą stronę źródła, nikogo już tam nie było.
- Nic nie rozumiem - wyszeptał do siebie, a do Macieja powiedział: - Napełnij ten bukłak, Macieju, i ruszamy!
- A worki, Panie? Nie napełnimy worków?
- Jak to, nie słyszałeś, co rzekł starzec?
- Jaki starzec?
- Nie widziałeś starca po tamtej stronie?
- Nie, Panie.
Obaj byli zdziwieni. Maciej tym, co mówił mistrz, Wilhelm zaś tym, że starzec objawił się widać tylko jemu. Zjawa to jakowaś zatem być musiała. Ale jeśli zjawa, to widać przyjazna. Uspokojony, nic już nie tłumacząc słudze, wskoczył na konia i ruszył w głąb puszczy.
 
cdn.
© Andrzej Papliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz