Przykro mi, ale...

Miał być blog dla rodziny, znajomych i nieznajomych z małymi dziećmi. Wiele bliskich mi osób dowiedziało się o nim. Siedziałem więc, wymyślałem, szperałem, pisałem, publikowałem. Tymczasem, po blisko trzech miesiącach okazało się, że nikt nie ma czasu na to, żeby to wszystko czytać. Nawet w zimowe weekendy. Czyli, tak naprawdę poświęcałem swój czas na pisanie do szuflady. Ale nie o ten czas mi chodzi. Przede wszystkim jest to nie tylko frustrujące lecz i bardzo przykre czekać po każdym opublikowanym artykule na jakąkolwiek reakcję i całymi dniami ... nic. Mam wrażenie, że także nieliczne komentarze Agaty były przeze mnie siłą wymuszone. Nie wiem nawet czy to co wymyślam i proponuję ma jakiś sens, czy się komuś podoba, do czegoś przydaje. Wygląda na to, że nie.
Zaprzestaję więc regularnej publikacji. Jak mnie najdzie wena to wówczas może coś wrzucę...


piątek, 14 lutego 2014

Ikar, czyli o tym dlaczego trzeba słuchać starszych

Od dawna  mieszkał już Dedal na Krecie, wykonując najprzeróżniejsze zadania zlecone mu przez króla Minosa. Tęsknił jednak coraz bardziej za ojczystymi Atenami. Z każdym dniem chęć powrotu była większa i większa. Tymczasem król zapytany przez Dedala o zgodę na wyjazd, kategorycznie mu tego zabronił. Zbyt bowiem cennym poddanym był genialny inżynier, budowniczy i wynalazca (podobno to on wynalazł świder i nauczył Kreteńczyków posługiwania się nim). Dedal, mimo królewskiego zakazu, nie porzucił myśli o ucieczce. O ucieczce właśnie, bo nie mógł już jawnie opuścić wyspy.
Początkowo rozważał pomysł puszczenie się na morze, lecz szybko go odrzucił. Żadna przecież łódź ani statek nie mogły się mierzyć z królewskimi okrętami, które szybko by go odszukały. I pewnie stanąłby przed Minosem za karę skuty łańcuchami.
Skoro nie morzem, to może powietrzem? Zaczął więc obserwować ptaki w nadziei, że zdradzą mu tajemnice latania. Robił to całymi dniami, aż wreszcie  zbudował skrzydła potężne, z piór ptasich sklejonych woskiem pszczelim. Jedną parę wykonał dla siebie, drugą zaś dla swojego syna Ikara.
 
 
 
Następnego dnia, założywszy skórzaną uprząż ze skrzydłami, obaj mężczyźni stanęli nad brzegiem morza. I rzekł Dedal te słowa do Ikara.
- Pamiętaj synu, aby nie wznosić się zbyt wysoko ku słońcu, bo promienie jego gorące mogą roztopić wosk. Nie leć też zbyt nisko, by pióra nie nasiąkły wilgotnym, morskim powietrzem. Gdyby tak się stało, spadniesz do morza. Najlepiej leć, po prostu, za mną.
- Tak też uczynię, ojcze! - odrzekł Ikar, ale kiedy poczuł na twarzy lekki powiew morskiego wiatru, zobaczył obok siebie lecące ptaki, poczuł tak wielką radość, że nie bacząc na przestrogi ojcowskie, wzbijał się coraz wyżej i wyżej.
I stało się niestety to, co przewidział mądry Dedal. Wosk zaczął się rozpuszczać pod wpływem gorących promieni słonecznych, pióra, jedno po drugim, zaczęły odpadać i poczuł Ikar, że już nie tylko nie może lecieć, ale  spadać zaczyna bez kontroli. Daremnie próbował Dedal zbliżyć się do syna, by pomóc mu w jakiś sposób. Jak kamień ciężki runął Ikar do morza w pobliżu wyspy, którą później od jego imienia nazwano Ikarią. Morze zaś otaczające ją, zaczęto nazywać Morzem Ikaryjskim.
 
Od wielu wieków ludzie opowiadają tę historię, jako przestrogę dla młodych ludzi, którzy, niecierpliwi z natury rzeczy, dają się szybko ponieść  emocjom, a w dodatku, liznąwszy zaledwie nieco wiedzy, żyją w przekonaniu, że wszystkiego już się zdołali nauczyć.
 
Temat nieostrożnego i nieposłusznego Ikara był też często wykorzystywany przez artystów. Poniżej widzicie obraz namalowany około 1557 roku, czyli ponad 450 lat temu, pod tytułem Pejzaż z upadkiem Ikara. Kliknijcie na niego myszką  i na powiększonym obrazie spróbujcie odszukać miejsce, gdzie namalowany został Ikar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz