Dzisiaj jest Wigilia.
Zewsząd słychać kolędy, piosenki opowiadające o małym Jezusie. Piosenki, które śpiewane są tylko raz do roku, w te grudniowe święta. Większość z nich jest bardzo starych. Mają po sto, dwieście a nawet jeszcze więcej lat. Jedną z najpiękniejszych jakie znam jest właśnie ta:
Znał ją już mały Fryderyk Szopen. Nic więc dziwnego, że kiedy znalazł się w Wiedniu w grudniu 1830 roku i jako 20-letniemu młodzieńcowi przyszło mu po raz pierwszy spędzić samotnie Boże Narodzenie, bez ukochanej rodziny, napisał piękne scherzo (czytaj skerco), w którym wykorzystał melodię tej kolędy.
Zagadka dla bardzo cierpliwych: Czy rozpoznacie, w którym momencie słychać w tym utworze motyw Lulajże Jezuniu? Uwaga! Start!
Wigilia i Boże Narodzenie kojarzy nam się ze śniegiem. A tymczasem za oknami słońce i zielona trawa. No to może w zamian coś takiego, trochę śnieżnego.
Pamiętam, że jako dzieci mieliśmy z moją siostrą (czyli babcią Niną) coś co moglibyśmy dziś nazwać streszczeniem tego filmu na taśmie fotograficznej. Były to pojedyncze, nieruchome obrazki wyjęte z filmu. Puszczało się je na ścianę lub na prześcieradło rozwieszone na szafie, z projektora Bajka. Mimo że tak prymitywne, było to wtedy prawdziwe domowe kino, do którego przychodziły też dzieci z sąsiedztwa. To były wesołe czasy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz